Po zaciętym 5-setowym meczu, Asseco Resovia Rzeszów wygrywa hit 20. kolejki PlusLigi, pokonując Bogdankę Luk Lublin 3:2.
Asseco Resovia: Ropret, Boyer, Cebulj, Woch, Kłos, Bednorz, Potera (libero) oraz Vasina, Bucki, Staszewski.

Bogdanka LUK: Komenda, Leon, Sasak, Grozdanow, McCarthy, Tuinstra, Hoss (libero) oraz Nowakowski, Wachnik, Malinowski, Słotarski, Czyrek.



Pierwszego seta otworzył Wilfredo Leon. Po jego dwóch asach serwisowych goście wygrywali 6:3. Następnie Kewin Sasak dołożył asa i lublinianie wygrywali 9:5. Tej przewagi Bogdanka już nie wypuściła z rąk. Resovia także starała się "odgryzać" mocnymi zagrywkami oraz skuteczną grą w bloku. Po kolejnym, w wykonaniu Dawida Wocha przegrywała 12:13. Sasak w rewanżu zapunktował ze skrzydła, a Aleks Grozdanow dwukrotnie ze środka i goście powrócili do czteropunktowej przewagi(16:12). Po bloku na Leonie rzeszowianie zmniejszyli straty do dwóch oczek (14:16), ale Sasak zagrał asa, resoviacy pomylili się w ataku i team z Lublina znów miał 5 punktów zapasu (14:19). Na pełnym kibiców Podpromiu "lekką" nadzieję przyniosły dwa z rzędu asy Klema Cebulja (17:19). Jednak goście grali już na tyle dobrze, że nie potrafili sobie wyrwać prowadzenia, i tym sposobem wygrali pierwszego seta do 21.

Drugiego seta goście zaczęli od autowego ataku McCarthy. Wydawało się, że już na początku partii Rzeszowianie będą chcieli się odgryźć gościom za porażkę w pierwszym secie, jednak nic bardziej mylnego. Lublinianie dzięki dobrym zagrywkom szybko doprowadzili do remisu (8:8). Remisowy wynik utrzymywał się do stanu po 16. Wtedy to na zagrywce pojawił się McCarthy, Stephen Boyer został zablokowany, i to goście wyszli na minimalne dwupunktowe prowadzenie. Trener Sammelvuo poprosił o pierwszy czas (16:18). Gospodarze szybko wrócili do remisowego wyniku po asie serwisowym w wykonaniu Klemena Cebulja (19:19). Sytuacja zmieniał się jak w kalejdoskopie. Przed chwilą to Lublinianie byli na 2-punktowym prowadzeniu, a po m.in. udanym bloku na Wilfredo Leonie Rzeszowianie wyszli na 3-punktowe prowadzenie i to Massimo Botti musiał prosić o drugi czas w przeciągu kilkunastu minut (23:20). Gospodarze wygrali drugiego seta do 22 i doprowadzili do remisu po 1 w setach.

Trzeciego seta to po raz kolejny goście zaczęli od niewielkiej przewagi nad gospodarzami (4:7). Lublinianie w dalszej części seta równo szli, aby odgryźć się Rzeszowianom za porażkę w poprzednim secie i trzymali swoich rywali w bezpiecznej odlegości na kilkupunktowym prowadzeniu (12:16). Wobec takiego rozwoju wydarzeń trener Rzeszowian poprosił o pierwszy czas. Jednak chwilę później Bartosz Bednorz popisał się asem serwisowym i to trener gości poprosił o przerwę. Lublinianie do końca utrzymywali minimalną przewagę, dzięki czemu wygrali trzeciego seta 23:25.

Czwarty set zaczął się zgoła odmiennie niż trzeci, bo już na początku to Rzeszowianie wyszli na prowadzenie (7:4) m.in. dzięki zagrywkom Bartosza Bednorza. W dalszej części seta gospodarze tylko powiększali prowadzenie nad gościami (14:9), a chwilę później po udanym bloku Rzeszowian trener Massimo Botti wykorzystał już drugi czas (16:9). Rzeszowianie pewnie wygrali czwartego seta, pokonując Lublinian przewagą aż 10 punktów (25:15).

Tie-break'a to Rzeszowianie, podobnie jak poprzedniego seta, zaczęli od prowadzenia. Dzięki dwóm asom serwisowym Stephana Boyer gospodarze wyszli 3-punktowe prowadzenie (5:2). Chwilę później Bartosz Bednorz także dołożył dwa asy (8:3), wobec czego trener Lublinian był zmuszony poprosić o pierwszy czas w piątym secie. Gdy wydawało się, że Rzeszowianie mają wygraną na wyciągniecie ręki, do gry nagle wrócili goście. Lublinianie najpierw odrobili cztery punkty, a następnie doprowadzili do remisu po 13. Jednak to Rzeszowianie po zaciętej końcówce wyszli ostatecznie na prowadzenie, wygrywając tie-break'a 15:13.

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. rzeszow112.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.